#11 – Illuminati

Potężni, wszechmocni, trzęsą światem jak im się podoba. Mają w garściach rządy i media. Zabili Kennedy’ego i podpisali pakt pokojowy z Reptilianami… no dobra, za daleko trochę. Zobaczmy, co siedzi w historii Illuminatów.

Źródła:

http://www.bbc.com/future/story/20170809-the-accidental-invention-of-the-illuminati-conspiracy

http://www.lewismasonic.co.uk/blog/contents-page-for-the-secret-school-of-wisdom.htm spis treści Sekretnej Szkoły Mądrości

http://www.itanimulli.com/ – czyli strona NSA

https://skydrive.live.com/redir?resid=ED44314FCEA87FE0!488 skany listu o Illuminati z Playboya – kwiecień 1969

Illuminati. Tajne stowarzyszenie rządzące wszystkim, trzymające w garści największe mocarstwa świata, a do tego cynicznie podrzucające swoją okultystyczną symbolikę przez showbiznes, byśmy nie zapomnieli, kto nami rządzi. Podobno nie cofną się przed niczym, by obronić swoich sekretów, zatem… Sprawdzam!

Główny problem, o który potykamy się zaczynając analizować historię Iluminatów, to sama nazwa, która parę wieków temu była pospolita. Kojarzona z oświeceniem, niesieniem światła, zasadniczo – czymś, co powinno być bliskie każdemu człowiekowi nauki, była używana przeróżnie – od piętnastowiecznych hiszpańskich mistyków, przez filozofów, uczonych, na współczesnych agencjach marketingowych kończąc. Spróbujemy jednak pójść po śladach historii. Kto, dlaczego i w jaki sposób podsycał ją przez wieki.

Zacząć wypada od Iluminatów Bawarskich, choć fragment ten poruszam jedynie z obowiązku – zaraz wyjaśnię, dlaczego. Dla zachodniego środowiska akademickiego, tajne stowarzyszenia, bractwa studenckie, do których można się dostać tylko na zaproszenie, i to po dość złożonym odsiewie, nie są niczym nowym. Cechują się również swoją symboliką i hierarchią, która zaczerpnięta została z organizacji wolnomularskich. W tajnych organizacjach łatwo mieć wielkie cele, ponieważ nikt nie będzie wiedział o tym, czy są faktycznie realizowane, czy może stowarzyszenie zawiązało się jedynie dla łechtania ego wtajemniczonych osób. Organizacja została powołana do życia w 1776 roku i po niecałych 12 latach książę elekt Bawarii zdelegalizował grupę za podżeganie ludzi do sprzeciwu wobec władz.

Wspomniałem jednak, że ci iluminaci są pomijalni. Przede wszystkim dlatego, że wiemy o nich bardzo dużo, mamy nawet ich świętą księgę, Sekretna Szkoła Mądrości, do kupienia na Amazonie. Książę elekt Charles Theodore wraz z ubiciem iluminatów bawarskich nakazał upublicznienie ich świętych świętości, a w ten sposób upokorzył ich i ośmieszył. Okazało się, że grupa, która rzekomo miała krzewić oświatę, swą świętą księgę skupiła niemal wyłącznie na obrzędach. Ponad czterysta stron o strukturze i instrukcjach rytuałów. Plus krótki rozdział o sekretnym szyfrze stowarzyszenia, bo co to za tajne stowarzyszenie bez swojego szyfru. Bawarscy iluminaci odarci z sekretów i godności przestali istnieć.

Nim przesuniemy się dalej w czasie, musimy koniecznie rozprawić się z mitem, jakoby przynależność do tajnego stowarzyszenia dawała ogromne wpływy. Spośród 76 potwierdzonych członków zakonu bawarskich iluminatów, każdy z nich ma biografię, z której spokojnie mógł być dumny – lekarze, filozofowie, tłumacze, marszałkowie, arcybiskupi i poeci. To, co jest pomijane przy powtarzaniu tego mitu to fakt, że mocne plecy to oni mieli już w momencie narodzin. Stowarzyszenie zrodziło się w środowisku akademickim – środowisku, które wówczas już samo w sobie było elitarne. 

Dlaczego właśnie Iluminaci Bawarscy? To właśnie oni są wyszczególnieni w pierwszym źródle, Proofs of Conspiracy Johna Robinsona z 1798 roku, jako odpowiedzialni za rozpętanie Rewolucji Francuskiej. I to właśnie na podstawie tej książki, powstawać będą kolejne analizy, interpretacje i doniesienia. Ironią losu jest to, że Robinson jednym tchem wini wolnomularzy i iluminatów, mimo że sam Adam Weishaupt, założyciel iluminatów jasno podkreślał, że jedną z motywacji utworzenia stowarzyszenia było właśnie rozczarowanie wolnomularstwem. Książka Robinsona trafiła jednak na podatny grunt Stanów Zjednoczonych, gdzie przez purytańskich duchownych została zinterpretowana i rozkrzyczana jako współczesne i realne zagrożenie dla państwa. Głową tego zagrożenia miał rzekomo być Thomas Jefferson, założyciel partii Demokratyczno-Republikańskiej, spisek zaś miał obalić partię Federalistyczną i jej prezydenta, Johna Adamsa, a także rozprawić się z całym chrześcijaństwem…. hm, chyba skądś kojarzę podobną narrację.

Mijały kolejne lata, oświecenie wyszło z mody, a do tajnych stowarzyszeń zaczął wdzierać się okultyzm. Pojawiło się parę kolejnych grup, które chciały nawiązać do już owianych legendami iluminatów – czy to nazwą, czy też jawnym nazwaniem się następcami bawarskiego stowarzyszenia, jednak z całkowitym pominięciem idei oświecenia, które głosili. Mimo wszystko w czasach przed powstaniem wyszukiwarki Google, strategia wykorzystania sobie czyjejś nazwy dla własnej sławy była całkiem uzasadniona.
 
W końcu zaś do wielkiego kotła okultyzmu, wolnomularstwa, iluminatów, strachu i wielkiej władzy dorzucano jeszcze Protokoły Mędrców Syjonu, antysemicką fałszywkę, i tak powstał wielki spiskowy gulasz, do którego każdy coś dorzucał, i z którego każdy wyjadał co mu najbardziej smakowało. 

Legenda iluminatów miała ziarno prawdy, czyli potwierdzone dokumentami istnienie bawarskiego bractwa, co pozwoliło jej przetrwać. Wymagała jednak jeszcze jednego zapalnika, by rozszalała się do takiej, jaką znamy dzisiaj. 

Principia Discordia. Wydana w 1963 roku święta księga dyskordianizmu, parodii religii, zrodzonej w czasach kontrkultury i dzieci kwiatów, która zachęcała do szerzenia chaosu, dezinformacji, uczynienia naszego świata zabawniejszym, luźniejszym i ciekawszym. Na scenę wchodzi Robert Anton Wilson, który trochę niechcący sprawił, że światło Iluminatów znów zapłonęło na Ziemi.
 
Pracował on wówczas w magazynie Playboy. Wraz z jednym z autorów Principii Discordii wpadli na pomysł, by wprowadzić tędy trochę chaosu. Zaczęli pisać listy, stylizowane oczywiście na listy czytelników do redakcji, opowiadające o tajnym, elitarnym stowarzyszeniu. Iluminati. Później zaś pisali kolejne, zaprzeczające tezom postawionym w poprzednich. Chaos poszedł w świat, lecz na tym się nie skończyło. Wilson wraz z jeszcze jednym redaktorem Playboya napisali Trylogię Iluminatus – powieść fantastyczną, która między innymi wiązała Iluminatów z zabójstwem Kennedy’ego. Zawartość trylogii, reklamowanej jako „bajeczka dla paranoików”, jest dziś całkiem poważnie powtarzana w spiskowych kręgach.

Dyskordianizm jest trudną do dostrzeżenia ideą, która jest żywa do dzisiaj. Dyskordianista raczej ci się nie przyzna, że podłożył fałszywkę, jest raczej niczym kot, który z gracją przemieszcza się przez swoje życie, ale od czasu do czasu od niechcenia zrzuci coś ze stołu. Nie ma przyczyny, nie ma motywu, nie ma tu miejsca na racjonalne wnioskowanie. Lecz to właśnie z wydaniem trylogii Iluminatus można czasowo powiązać początek pojawiania się symboliki iluminatów w filmach czy kreskówkach. 

I tutaj raz jeszcze zataczamy koło. Jedynym symbolem bawarskich Iluminatów była sowa Minerwy, reprezentująca mądrość. Nie było żadnego wszechwiedzącego oka, nie było legendy liczby 23 przed pojawieniem się dyskordianizmu, a symbol widoczny na banknocie jednodolarowym czy na pieczęci zaprojektowanej przez Ojców Założycieli jest symbolem boga. One nation under God, prawda? 

Artyści, rzekomo przesiąknięci symboliką iluminatów posługują się symboliką dyskordiańską, która powstała już po tym, jak wylądowaliśmy na Księżycu. Mogą być tego trzy powody 
– dorzucają trochę chaosu do świata, tak jak zaleca Principia Discordia, 
– zauważyli, że to jest całkiem modne i można tym podbić trochę plotek i sławy
– ewentualnie dostrzegli działania dyskordian i wzięli je na poważnie, o co też nietrudno. 

Legenda jest żywa do dzisiaj. Gdy wejdziemy na stronę ITANI MULLI com, czyli iluminati pisane od tyłu, przenosimy się na stronę NSA. Z jednej strony możemy to wziąć za spisek, z drugiej strony kupić domenę i ustawić przekierowanie może każdy. Oprócz satyry, pojawiają się całkiem poważne, lecz w dalszym ciągu fikcyjne opowieści takie jak Anioły i Demony Dana Browna, lecz okazuje się, że historie w niej zawarte przenikają do legendy i są powtarzane w spiskowych opracowaniach. I tak, w jednym z odcinków Kaczych Opowieści przemycono w tle napis „ask about Iluminati”, więc może czas najwyższy zadać kilka pytań. 

Dlaczego zawładnąć światem udało się właśnie im, a nie innym stowarzyszeniom?
Dlaczego wpływowe tajne stowarzyszenie nie potrafiło zapobiec publikacji książki, od której legenda się rozpoczęła? 
Dlaczego nie uciszono kapłanów wieszczących plan zniszczenia Stanów Zjednoczonych i chrześcijaństwa? 
Dlaczego ani jedno, ani drugie nie zostało zniszczone? 
Którzy konkretnie następcy iluminatów są tymi, co teraz rządzą światem? 
Dlaczego współcześnie przypisuje się im umiejętność rządzenia światem, a nie potrafią sobie poradzić z usunięciem filmu na YouTube?
Dlaczego ci, którzy rzekomo posługują się symboliką Iluminatów, wzięli ją z satyrycznych książek?
Dokąd nocą tupta jeż?

Jeśli znasz odpowiedź na któreś z tych pytań, zajrzyj na stronę nocneradio.pl/sprawdzam, gdzie znajdziesz listę odcinków i skomentuj. Polecam również opis odcinka, w którym znajdziesz materiały, na których się opierałem. 

Choć może być ciężkim do przyjęcia, że tak potężny i bogaty spisek jest jedynie żartem, to Iluminaci jakich dziś znamy są tymi, którzy zostali opisani w powieści fantastycznej, a filozofia dyskordianizmu tłumaczy liczne, drobne wskazówki – które każdy z nas może przecież rozsiewać.

No dobra, powiedziałem wszystko co chcieliście, mogę wreszcie zobaczyć swojego kota? 
Jak to, cały czas spał na parapecie? 
Ech, znowu mnie załatwili. 

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *