A jeśli niemal wszyscy się mylimy, a religijni fundamentaliści mają rację i nasz świat ma raptem parę tysięcy lat? Skąd się wziął ten pomysł? Kiedy są urodziny Wszechświata? Sprawdzam!
Chcesz wiedzieć więcej?
https://sprawdzam.studio/link/mlodaziemia-james-ussher – naukowa analiza dzieła Jamesa Usshera
https://sprawdzam.studio/link/mlodaziemia-quora – bardziej popularnonaukowe wyjaśnienie
https://sprawdzam.studio/link/mlodaziemia-101-dowodow – 101 „dowodów” na młodą Ziemię, każdy obalony
https://sprawdzam.studio/link/mlodaziemia-na-kwantowo-pl artykuł na Kwantowo.pl
Czy wiesz, że niedawno były urodziny naszego Wszechświata? Dokładnie 23 października skończył on podobno 6022 lata. Skoro udało ci się trafić w objęcia mojego podcastu, nie sądzę, że jesteś kreacjonistą. Ale możliwe, że zdarzyło ci się zastanowić, skąd te wyliczenia się wzięły i w jaki sposób są one uzasadniane. Kto wie, może nawet uda mi się uratować jakiegoś młodego kreacjonistę? Sprawdzam!
Wcześni chrześcijanie, którzy opierali swoją pracę na Septuagincie, pierwszemu tłumaczeniu Biblii na grekę, dokonywali pierwszych takich obliczeń i wychodziło im, że świat powstał 5 i pół tysiąca lat przed Chrystusem. Badacze Pięcioksięgu Samarytańskiego strzelali w 4300 lat, a miłośnicy tekstu masoreckiego na jakieś cztery tysiące. W zależności od panujących trendów, badacz mógł zostać oskarżony o herezję, gdy jego praca wyłamywała się z przyjętej konwencji. Rosnąca popularność tekstu masoreckiego sprawiła, że koncepcja Ziemi w późnym średniowieczu oscylowała wokół czterech tysięcy lat przed naszą erą.
Po raz pierwszy we wpływowy i spójny sposób wykuł ją siedemnastowieczny, anglikański arcybiskup James Ussher z miasta Armagh, stolicy Imperium Klingońskiego. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, ale jak miasteczko nazywa się Armagh, to musi mieć coś wspólnego z Klingonami, prawda? James Ussher z miasta Armagh w Irlandii, który rzucił konkretnymi datami, które to zdobyły popularność oraz stały się nieśmiertelne, załapując się do Biblii Króla Jakuba.
To właśnie dzięki Ussherowi, jego studiowaniu Biblii i jego wybitnych obliczeniach wiemy, że w poniedziałek, 10 listopada 4004 roku przed Chrystusem Adam i Ewa zostali wygnani z Edenu, w 1491 roku przed Chrystusem Mojżesz wyprowadził Izraelitów z Egiptu, zaś Chrystus urodził się cztery lata przed Chrystusem.
OK, według Biblii strasznie ciężko byłoby nastawiać zegarek. Modelowym przykładem jest historia Sema, syna Noego, o którym czytamy, że na arkę wszedł mając sto lat. Dwa lata później, również w wieku stu lat, został ojcem Arfachsada. Zamiast zdyskwalifikować źródło, które podaje sprzeczne informacje, Ussher poświęcił cały rozdział w swoim dziele Chronolgia Sacra, by przekonać, że tak naprawdę Sem się urodził dwa lata później, więc na arkę wsiadł mając 98 lat, więc cała historia trzyma się kupy. Szkoda tylko, że sam ją wymyślił. Szczegółową analizę dzieła Usshera znajdziesz w opisie odcinka oraz na stronie podcastu https://sprawdzam.studio/.
Jednak podobne wyliczenia nie były jedynie domeną kościoła. Sir Izaak Newton oszacował powstanie ziemi na 4 tysiące lat przed Chrystusem, zaś Johannes Kepler na 3992 lata przed Chrystusem. Przypadków takich jest wiele więcej. Jednakże ci badacze, w przeciwieństwie do Jamesa Usshera z Armagh, mieli wystarczająco dodatkowych osiągnięć, by tylko uważni biografowie, a także kreacjoniści szukający czegokolwiek na poparcie swej hipotezy, dotarli do śladów tychże obliczeń. Co więcej, sami autorzy – których de facto było znacznie więcej – nie czynili ze swoich wyliczeń dzieła swojego życia i nie walili nim po głowie wszystkich wokół. Z każdą dekadą jednak, szczególnie odkąd ludzkość rozpoczęła naukową rewolucję, zaczęło wypływać coraz więcej twardych faktów, które coraz trudniej było ignorować i trzymać się młodej Ziemi, jak i całego kreacjonizmu. Mimo, że udział zwolenników młodej Ziemi to mniej niż poparcie Korwina, wątek ten wciąż wraca niczym wyrzut sumienia.
Badając temat hipotezy młodej Ziemi, często się można spotkać z posypką chwiejnych argumentów świadczących rzekomo o tym, że nasza planeta powstała parę tysięcy lat temu. Częścią wspólną tych kompilacji jest to, że występują one stadami. Dostajemy 50, 101, pół miliona argumentów w rozwlekłej formie. Jest to zręczna technika erystyczna zwana galopem Gisha, w której zarzucamy oponenta garściami tez, nieważne czy prawdziwych, czy nie – nie dajemy rozmówcy choćby chwili na zastanowienie się nad którąkolwiek, a ich zatrzęsienie sprawia, że ciężko jest nawet większość z nich zapamiętać. Łatwo wówczas ulec wrażeniu, że ktoś mający tak pokaźne naręcze argumentów musi, a przynajmniej może mieć rację. Byli jednak odważni, którzy przebrnęli przez te stosy i wykazali błędy logiczne, merytoryczne, poznawcze i zwykłe bezczelne kłamstwa w takiej argumentacji. W linkach w opisie znajdziesz obalenie takich twierdzeń punkt po punkcie w języku angielskim, a także artykuł Adama Adamczyka na blogu kwantowo.pl, którego jestem stałym czytelnikiem i z czystym sumieniem mogę polecić. A my się tymczasem zastanówmy, ile na pewno Ziemia ma lat.
Dzięki dendrochronologii wiemy, że ma przynajmniej 11 tysięcy lat z groszami. Na pustyni Mojave znajduje się długowieczna roślina King Clone, z gatunku Larrea tridentata, której wiek szacujemy na 11 700 lat.
Gdy spojrzymy na pozostałości DNA w skamieniałościach – a raczej na brak takich pozostałości, możemy wywnioskować, że mamy za sobą przynajmniej sto tysięcy lat historii. Rozpad DNA zależy od wielu czynników, lecz każde w końcu się rozpadnie. Dla uśrednionych warunków na naszej planecie na przestrzeni czasu, właśnie sto tysięcy lat jest średnią wartością, po której DNA rozłoży się na nierozpoznawalne składowe. Gdyby świat istniał zaledwie kilka tysięcy lat, nie mielibyśmy żadnego problemu z brakującym czy niekompletnym DNA stworzeń, po których zostały tylko szczątki.
Ziemia musi mieć przynajmniej 150 tysięcy lat, o czym świadczą odwierty w wiecznej zmarzlinie. Warstwy lodu układają się trochę jak słoje na drzewie, ale są dużo trwalsze i pozwalają nam nie tylko udowodnić, że cały proces nie zaczął się sześć tysięcy lat temu, ale też możemy oszacować jak wyglądały temperatury czy skład atmosfery kawał czasu temu.
A co mi tam, podbijam. Stalaktyty, piękne, zwisające ze stropów jaskiń wapiennych struktury, tworzyły się przez jakieś milion lat. Erozja, jaką widzimy w Wielkim Kanionie, podbija to o kolejnych parę milionów, a dopiero zacząłem się rozkręcać. Dryf kontynentów ma miejsce od jakichś 200 milionów lat. I w końcu odkrycie radioaktywności na przełomie 19 i 20 wieku pozwoliło nam oszacować wiek znajdowanych przez nas skał, z którego to wiemy, że Ziemia ma jakieś cztery i pół miliarda lat. I w końcu te wszystkie piękne obiekty na niebie które obserwujemy, które pozwalają nam dokonywać kolejnych obliczeń i oszacować wiek Wszechświata, lecz to już temat na zupełnie osobny odcinek.
Ale załóżmy, choć przez chwilę – co by było gdyby Ziemia miała naprawdę 6000 lat? Jak odbiłoby się to na świecie, jaki znamy? Wówczas prędkość światła w próżni nie mogłaby być stała, teoria wielkiego wybuchu musiałaby być fałszywa, więc znaczyłoby to, że całą astronomię musimy wyrzucić do kosza. Jeżeli radiodatowanie to kłamstwo, to kłamstwem jest również zasada nieoznaczoności Heisenberga, cała mechanika kwantowa jest nic nie warta, układ okresowy pierwiastków to kłamstwo, urządzenia elektroniczne nie mogłyby działać, chemia jaką znamy nie miałaby prawa istnieć, a leki, które przyjmujemy, nie działałyby tak, jak myślimy że działają. Samo istnienie życia jakie znamy, w świecie, gdzie fizyka, chemia i biologia są fałszywe, jest mocno wątpliwe.
Hipoteza młodej Ziemi nie jest jedynie błędna. Jest fraktalnie błędna, jest fałszywa w każdej możliwej skali i rozdzielczości. Gdy spojrzymy na nią z dystansu jest błędna, gdy przyjrzymy się dowolnemu jej elementowi z bliska, każdy z nich będzie równie błędny. Lecz mimo tego, ma swoich zwolenników, którzy z jakichś powodów odrzucili praktycznie wszystkie zdobycze nauki i żyją wśród nas, rozsiewając niczym chorobę ten bezkrytyczny, oparty na wierze styl myślenia wśród społeczeństwa. Nieistotne jest, czy to będzie kreacjonizm, homeopatia czy fundamentalna sekta, ich istnienie w dzisiejszym społeczeństwie jako coś więcej niż wstydliwe wspomnienie z czasów średniowiecza przypomina nam, że my, jako cywilizacja, mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Wcześni chrześcijanie, którzy opierali swoją pracę na Septuagincie, pierwszemu tłumaczeniu Biblii na grekę, dokonywali pierwszych takich obliczeń i wychodziło im, że świat powstał 5 i pół tysiąca lat przed Chrystusem. Badacze Pięcioksięgu Samarytańskiego strzelali w 4300 lat, a miłośnicy tekstu masoreckiego na jakieś cztery tysiące. W zależności od panujących trendów, badacz mógł zostać oskarżony o herezję, gdy jego praca wyłamywała się z przyjętej konwencji. Rosnąca popularność tekstu masoreckiego sprawiła, że koncepcja Ziemi w późnym średniowieczu oscylowała wokół czterech tysięcy lat przed naszą erą.
Po raz pierwszy we wpływowy i spójny sposób wykuł ją siedemnastowieczny, anglikański arcybiskup James Ussher z miasta Armagh, stolicy Imperium Klingońskiego. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, ale jak miasteczko nazywa się Armagh, to musi mieć coś wspólnego z Klingonami, prawda? James Ussher z miasta Armagh w Irlandii, który rzucił konkretnymi datami, które to zdobyły popularność oraz stały się nieśmiertelne, załapując się do Biblii Króla Jakuba.
To właśnie dzięki Ussherowi, jego studiowaniu Biblii i jego wybitnych obliczeniach wiemy, że w poniedziałek, 10 listopada 4004 roku przed Chrystusem Adam i Ewa zostali wygnani z Edenu, w 1491 roku przed Chrystusem Mojżesz wyprowadził Izraelitów z Egiptu, zaś Chrystus urodził się cztery lata przed Chrystusem.
OK, według Biblii strasznie ciężko byłoby nastawiać zegarek. Modelowym przykładem jest historia Sema, syna Noego, o którym czytamy, że na arkę wszedł mając sto lat. Dwa lata później, również w wieku stu lat, został ojcem Arfachsada. Zamiast zdyskwalifikować źródło, które podaje sprzeczne informacje, Ussher poświęcił cały rozdział w swoim dziele Chronolgia Sacra, by przekonać, że tak naprawdę Sem się urodził dwa lata później, więc na arkę wsiadł mając 98 lat, więc cała historia trzyma się kupy. Szkoda tylko, że sam ją wymyślił. Szczegółową analizę dzieła Usshera znajdziesz w opisie odcinka oraz na stronie podcastu https://sprawdzam.studio/.
Jednak podobne wyliczenia nie były jedynie domeną kościoła. Sir Izaak Newton oszacował powstanie ziemi na 4 tysiące lat przed Chrystusem, zaś Johannes Kepler na 3992 lata przed Chrystusem. Przypadków takich jest wiele więcej. Jednakże ci badacze, w przeciwieństwie do Jamesa Usshera z Armagh, mieli wystarczająco dodatkowych osiągnięć, by tylko uważni biografowie, a także kreacjoniści szukający czegokolwiek na poparcie swej hipotezy, dotarli do śladów tychże obliczeń. Co więcej, sami autorzy – których de facto było znacznie więcej – nie czynili ze swoich wyliczeń dzieła swojego życia i nie walili nim po głowie wszystkich wokół. Z każdą dekadą jednak, szczególnie odkąd ludzkość rozpoczęła naukową rewolucję, zaczęło wypływać coraz więcej twardych faktów, które coraz trudniej było ignorować i trzymać się młodej Ziemi, jak i całego kreacjonizmu. Mimo, że udział zwolenników młodej Ziemi to mniej niż poparcie Korwina, wątek ten wciąż wraca niczym wyrzut sumienia.
Badając temat hipotezy młodej Ziemi, często się można spotkać z posypką chwiejnych argumentów świadczących rzekomo o tym, że nasza planeta powstała parę tysięcy lat temu. Częścią wspólną tych kompilacji jest to, że występują one stadami. Dostajemy 50, 101, pół miliona argumentów w rozwlekłej formie. Jest to zręczna technika erystyczna zwana galopem Gisha, w której zarzucamy oponenta garściami tez, nieważne czy prawdziwych, czy nie – nie dajemy rozmówcy choćby chwili na zastanowienie się nad którąkolwiek, a ich zatrzęsienie sprawia, że ciężko jest nawet większość z nich zapamiętać. Łatwo wówczas ulec wrażeniu, że ktoś mający tak pokaźne naręcze argumentów musi, a przynajmniej może mieć rację. Byli jednak odważni, którzy przebrnęli przez te stosy i wykazali błędy logiczne, merytoryczne, poznawcze i zwykłe bezczelne kłamstwa w takiej argumentacji. W linkach w opisie znajdziesz obalenie takich twierdzeń punkt po punkcie w języku angielskim, a także artykuł Adama Adamczyka na blogu kwantowo.pl, którego jestem stałym czytelnikiem i z czystym sumieniem mogę polecić. A my się tymczasem zastanówmy, ile na pewno Ziemia ma lat.
Dzięki dendrochronologii wiemy, że ma przynajmniej 11 tysięcy lat z groszami. Na pustyni Mojave znajduje się długowieczna roślina King Clone, z gatunku Larrea tridentata, której wiek szacujemy na 11 700 lat.
Gdy spojrzymy na pozostałości DNA w skamieniałościach – a raczej na brak takich pozostałości, możemy wywnioskować, że mamy za sobą przynajmniej sto tysięcy lat historii. Rozpad DNA zależy od wielu czynników, lecz każde w końcu się rozpadnie. Dla uśrednionych warunków na naszej planecie na przestrzeni czasu, właśnie sto tysięcy lat jest średnią wartością, po której DNA rozłoży się na nierozpoznawalne składowe. Gdyby świat istniał zaledwie kilka tysięcy lat, nie mielibyśmy żadnego problemu z brakującym czy niekompletnym DNA stworzeń, po których zostały tylko szczątki.
Ziemia musi mieć przynajmniej 150 tysięcy lat, o czym świadczą odwierty w wiecznej zmarzlinie. Warstwy lodu układają się trochę jak słoje na drzewie, ale są dużo trwalsze i pozwalają nam nie tylko udowodnić, że cały proces nie zaczął się sześć tysięcy lat temu, ale też możemy oszacować jak wyglądały temperatury czy skład atmosfery kawał czasu temu.
A co mi tam, podbijam. Stalaktyty, piękne, zwisające ze stropów jaskiń wapiennych struktury, tworzyły się przez jakieś milion lat. Erozja, jaką widzimy w Wielkim Kanionie, podbija to o kolejnych parę milionów, a dopiero zacząłem się rozkręcać. Dryf kontynentów ma miejsce od jakichś 200 milionów lat. I w końcu odkrycie radioaktywności na przełomie 19 i 20 wieku pozwoliło nam oszacować wiek znajdowanych przez nas skał, z którego to wiemy, że Ziemia ma jakieś cztery i pół miliarda lat. I w końcu te wszystkie piękne obiekty na niebie które obserwujemy, które pozwalają nam dokonywać kolejnych obliczeń i oszacować wiek Wszechświata, lecz to już temat na zupełnie osobny odcinek.
Ale załóżmy, choć przez chwilę – co by było gdyby Ziemia miała naprawdę 6000 lat? Jak odbiłoby się to na świecie, jaki znamy? Wówczas prędkość światła w próżni nie mogłaby być stała, teoria wielkiego wybuchu musiałaby być fałszywa, więc znaczyłoby to, że całą astronomię musimy wyrzucić do kosza. Jeżeli radiodatowanie to kłamstwo, to kłamstwem jest również zasada nieoznaczoności Heisenberga, cała mechanika kwantowa jest nic nie warta, układ okresowy pierwiastków to kłamstwo, urządzenia elektroniczne nie mogłyby działać, chemia jaką znamy nie miałaby prawa istnieć, a leki, które przyjmujemy, nie działałyby tak, jak myślimy że działają. Samo istnienie życia jakie znamy, w świecie, gdzie fizyka, chemia i biologia są fałszywe, jest mocno wątpliwe.
Hipoteza młodej Ziemi nie jest jedynie błędna. Jest fraktalnie błędna, jest fałszywa w każdej możliwej skali i rozdzielczości. Gdy spojrzymy na nią z dystansu jest błędna, gdy przyjrzymy się dowolnemu jej elementowi z bliska, każdy z nich będzie równie błędny. Lecz mimo tego, ma swoich zwolenników, którzy z jakichś powodów odrzucili praktycznie wszystkie zdobycze nauki i żyją wśród nas, rozsiewając niczym chorobę ten bezkrytyczny, oparty na wierze styl myślenia wśród społeczeństwa. Nieistotne jest, czy to będzie kreacjonizm, homeopatia czy fundamentalna sekta, ich istnienie w dzisiejszym społeczeństwie jako coś więcej niż wstydliwe wspomnienie z czasów średniowiecza przypomina nam, że my, jako cywilizacja, mamy jeszcze wiele do zrobienia.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz