Czy te koty mogą kłamać? Zapraszam do historii, która odkrywa jedną z najbardziej skrywanych tajemnic świata.
Chcesz wiedzieć więcej?
https://sprawdzam.studio/link/kotyyoutube spadające koty w slow motion (oraz trochę szerzej o mechanizmie obrotu)
https://sprawdzam.studio/link/kotywypadki raport CDC o odzwierzęcych wypadkach
https://sprawdzam.studio/link/koty-mru jak koty mruczą
https://sprawdzam.studio/link/koty-mru-1 dlaczego koty mruczą
Na okolice świąteczno-noworoczne przygotowałem odcinek lżejszy i z przymrużeniem oka. Nie znaczy to jednak, że potraktowałem temat po łebkach, gdyż czasem najbardziej szalone teorie mogą mieć w sobie ziarno prawdy i warto je traktować poważnie. Dziś opowiem ci o największym sekrecie. O wyjątkowych cechach, niczym nie z tego świata. Postawmy sprawę jasno – czy koty są narzędziami kosmitów do kontroli nad ludzkością? Sprawdzam!
Dawno, dawno temu egipski bóg słońca, Ra, był wściekły na ludzkość. Chcąc ukarać ludzi, wysłał do nich swą córkę, Sechmet, kobietę o głowie lwa. Szybko się zorientował, że głodna krwi Sechmet wypełnia swoje zadanie aż za dobrze. Chcąc nad nią zapanować, upił ją czerwonym piwem, które wyglądem przypominało krew. Sechmet w ten sposób wreszcie zaspokoiła swe pragnienie i ułożyła się do snu, by obudzić się jako pokojowe, małe kocię. Tyle legenda, lecz starożytni Egipcjanie nie tylko bratali się z udomowionymi kotami, lecz czcili je i nazywali darem od bogów. Przecież to genialny scenariusz dla inwazji!
W ludzkiej świadomości pokutuje przekonanie, że zaawansowanej cywilizacji musi towarzyszyć nowoczesna technologia. Kosmita musi mieć statek kosmiczny, pistolet laserowy, automatyczne wycieraczki, kamerę cofania i komputer. Przyszłością jednak mogą się okazać biokomputery – wykorzystanie cech życia, takich jak choćby rozmnażanie, może nam nieco poprzestawiać w otaczającym nas świecie. Co więcej, nie jest to jedynie fantastyka. W 2013 roku zespół bioinżynierów z Uniwersytetu Stanfordzkiego ogłosił, że udało im się skonstruować biologiczny odpowiednik tranzystora. Mamy wszystkie niezbędne kawałki układanki, zostaje nam ją tylko złożyć, a potem ulepszyć.
Czemu mówię o tym w kontekście kocich sekretów? Możliwe jest, że popełniamy poważne uproszczenie patrząc na nie jak na każde inne żywe stworzenie. Do kontaktu z macierzystą planetą nie musi być koniecznie potrzebna antena satelitarna i komputer, lecz niewielki organ biologiczny, o którym jeszcze nie wiemy. Otwiera to bezmiar nowych możliwości i tłumaczy parę kocich dziwactw, jak choćby uporczywe włażenie na laptopa. Co jeśli nie robią tego dla ciepła, lecz aby zgrać nasze dane z dysku? A co jeśli bym ci powiedział, że podpatrujemy u kotów nowoczesne rozwiązania inżynieryjne? Otwórz oczy i obudź się!
Cofnijmy się do 1969 roku, który zapisał się w historii nauki lądowaniem na Księżycu. Nie było to jednak jedyne osiągnięcie najtęższych umysłów tego świata w tym czasie – wynaleziono drukarkę laserową, odkryto strukturę insuliny, zaprezentowano teorię strun oraz opisano, w jaki sposób koty spadają na cztery łapy nie łamiąc zasady zachowania momentu pędu. Spadający kot, jako układ izolowany, nie powinien móc się bezkarnie obrócić w ramach znanej nam fizyki – jednak tylko w sytuacji, gdyby był bryłą sztywną. Obserwując jednak opadanie kota można zauważyć, że jego przednia i tylna część poruszają się niezależnie, mając niezerowy moment pędu – zatem mogą się obrócić, zaś całość kota moment pędu zachowuje. Zjawisko to wykorzystywane jest m. in. w konstrukcji teleskopu Hubble’a, który zawieszony w przestrzeni kosmicznej wiele razy musiał się obracać, używając do tego jak najmniej energii. Czy czasem to już nie wystarczy, by wreszcie głośno powiedzieć, że kosmici poprzez koty przekazali nam technologię, która ułatwiła nam podbój Kosmosu?
Nieco później, bo w 1991 roku, czyli rok po umieszczeniu teleskopu Hubble’a na orbicie, kolejna kocia tajemnica została odkryta. Udało nam się zrozumieć, w jaki sposób, od strony biologicznej, mruczą koty. Odnośnik do wyników badań, jak i do innych źródeł, na których się opieram, znajdziesz jak zwykle w opisie odcinka. Musieliśmy jednak czekać do roku 2003, czyli do momentu, gdy Wielki Zderzacz Hadronów był już w połowie ukończony, by zacząć snuć uzasadnione przypuszczenia, po co koty mruczą. Według artykułu w Scientific American, mruczenie kotom – stworzeniom bardzo zachowawczo podchodzącym do energii – jest potrzebne do stymulacji układu kostnego i mięśniowego podczas wielogodzinnych drzemek. Taki automasaż ma zapobiegać zanikowi mięśni i utracie gęstości kości, co prowadzi nas do niepokojącego wniosku. Która grupa zawodowa jest bardzo charakterystyczna dla tych schorzeń? Astronauci. Ten kolejny kosmiczny trop nie może być przypadkiem, czemu koty miałyby wykształcać sobie umiejętność, której idealne zastosowanie znajdziemy dopiero w nieważkości?
Nie można jednak przeprowadzić inwazji bez stosownego uzbrojenia. Koty są urodzonymi mordercami, są do tego świetnie wyposażone, jednak ich rozmiar pozwala im jedynie polować na drobną zwierzynę. Koty dzikie i wychodzące w dalszym ciągu jednak wykorzystują swoje umiejętności do destabilizacji naszego ekosystemu, zabijając dla przyjemności. Nowozelandczycy chyba przejrzeli koci spisek i w tym roku zaproponowali delegalizację kotów domowych. Lecz królicza nora jest dużo głębsza, a mruczący mordercy znaleźli sposoby, by poradzić sobie również z ludźmi. Zdarzyło ci się kiedyś, że kot przebiegł ci między nogami, niemal cię przewracając? Według raportu CDC, koty w samych tylko Stanach Zjednoczonych wysyłają ponad 10 tysięcy ludzi rocznie na ostry dyżur, z czego jedna trzecia to złamania spowodowane przez nasze małe, puchate kuleczki. To nie ich jedyna metoda przeciw ludzkości. Toksoplazmoza przenoszona przez koty jest szczególnie niebezpieczna dla płodu, powodując jego nieodwracalne uszkodzenia. Czy nie brzmi to jak doskonała broń biologiczna zaprojektowana do kontroli ludzkiej populacji?
Biologiczne drony z ewolucyjnymi cechami ułatwiającymi życie w nieważkości, na podstawie których budujemy sprzęt kosmiczny. Gdy kot gwałtownie gdzieś biegnie i się chowa, jaką mogę mieć pewność że nie potrzebuje chwili poza moim wzrokiem, by zdać raport do kosmicznego statku-matki? Pozostaje mieć tylko nadzieję, że więź, którą wykształciliśmy przez tysiące lat, wpłynęła na oprogramowanie kotów przynajmniej na tyle, by okazały nam choć odrobinę litości, gdy otrzymają sygnał, by rozpocząć inwazję.
Żadne dane źródłowe nie zostały zmyślone, lecz dzisiejsza opowieść jest pełna błędów myślowych i mało eleganckiej retoryki. Odpowiednio tkając nić wnioskowania łatwo wyprowadzić na manowce, i mam przypuszczenie graniczące z pewnością że znaleźliby się ludzie, dla których ten żart, jakim jest dzisiejszy odcinek, wystarczyłby do zasiania niepewności. Tak czy inaczej, pogłaszcz ode mnie swojego kota. Tak na wszelki wypadek.
Dawno, dawno temu egipski bóg słońca, Ra, był wściekły na ludzkość. Chcąc ukarać ludzi, wysłał do nich swą córkę, Sechmet, kobietę o głowie lwa. Szybko się zorientował, że głodna krwi Sechmet wypełnia swoje zadanie aż za dobrze. Chcąc nad nią zapanować, upił ją czerwonym piwem, które wyglądem przypominało krew. Sechmet w ten sposób wreszcie zaspokoiła swe pragnienie i ułożyła się do snu, by obudzić się jako pokojowe, małe kocię. Tyle legenda, lecz starożytni Egipcjanie nie tylko bratali się z udomowionymi kotami, lecz czcili je i nazywali darem od bogów. Przecież to genialny scenariusz dla inwazji!
W ludzkiej świadomości pokutuje przekonanie, że zaawansowanej cywilizacji musi towarzyszyć nowoczesna technologia. Kosmita musi mieć statek kosmiczny, pistolet laserowy, automatyczne wycieraczki, kamerę cofania i komputer. Przyszłością jednak mogą się okazać biokomputery – wykorzystanie cech życia, takich jak choćby rozmnażanie, może nam nieco poprzestawiać w otaczającym nas świecie. Co więcej, nie jest to jedynie fantastyka. W 2013 roku zespół bioinżynierów z Uniwersytetu Stanfordzkiego ogłosił, że udało im się skonstruować biologiczny odpowiednik tranzystora. Mamy wszystkie niezbędne kawałki układanki, zostaje nam ją tylko złożyć, a potem ulepszyć.
Czemu mówię o tym w kontekście kocich sekretów? Możliwe jest, że popełniamy poważne uproszczenie patrząc na nie jak na każde inne żywe stworzenie. Do kontaktu z macierzystą planetą nie musi być koniecznie potrzebna antena satelitarna i komputer, lecz niewielki organ biologiczny, o którym jeszcze nie wiemy. Otwiera to bezmiar nowych możliwości i tłumaczy parę kocich dziwactw, jak choćby uporczywe włażenie na laptopa. Co jeśli nie robią tego dla ciepła, lecz aby zgrać nasze dane z dysku? A co jeśli bym ci powiedział, że podpatrujemy u kotów nowoczesne rozwiązania inżynieryjne? Otwórz oczy i obudź się!
Cofnijmy się do 1969 roku, który zapisał się w historii nauki lądowaniem na Księżycu. Nie było to jednak jedyne osiągnięcie najtęższych umysłów tego świata w tym czasie – wynaleziono drukarkę laserową, odkryto strukturę insuliny, zaprezentowano teorię strun oraz opisano, w jaki sposób koty spadają na cztery łapy nie łamiąc zasady zachowania momentu pędu. Spadający kot, jako układ izolowany, nie powinien móc się bezkarnie obrócić w ramach znanej nam fizyki – jednak tylko w sytuacji, gdyby był bryłą sztywną. Obserwując jednak opadanie kota można zauważyć, że jego przednia i tylna część poruszają się niezależnie, mając niezerowy moment pędu – zatem mogą się obrócić, zaś całość kota moment pędu zachowuje. Zjawisko to wykorzystywane jest m. in. w konstrukcji teleskopu Hubble’a, który zawieszony w przestrzeni kosmicznej wiele razy musiał się obracać, używając do tego jak najmniej energii. Czy czasem to już nie wystarczy, by wreszcie głośno powiedzieć, że kosmici poprzez koty przekazali nam technologię, która ułatwiła nam podbój Kosmosu?
Nieco później, bo w 1991 roku, czyli rok po umieszczeniu teleskopu Hubble’a na orbicie, kolejna kocia tajemnica została odkryta. Udało nam się zrozumieć, w jaki sposób, od strony biologicznej, mruczą koty. Odnośnik do wyników badań, jak i do innych źródeł, na których się opieram, znajdziesz jak zwykle w opisie odcinka. Musieliśmy jednak czekać do roku 2003, czyli do momentu, gdy Wielki Zderzacz Hadronów był już w połowie ukończony, by zacząć snuć uzasadnione przypuszczenia, po co koty mruczą. Według artykułu w Scientific American, mruczenie kotom – stworzeniom bardzo zachowawczo podchodzącym do energii – jest potrzebne do stymulacji układu kostnego i mięśniowego podczas wielogodzinnych drzemek. Taki automasaż ma zapobiegać zanikowi mięśni i utracie gęstości kości, co prowadzi nas do niepokojącego wniosku. Która grupa zawodowa jest bardzo charakterystyczna dla tych schorzeń? Astronauci. Ten kolejny kosmiczny trop nie może być przypadkiem, czemu koty miałyby wykształcać sobie umiejętność, której idealne zastosowanie znajdziemy dopiero w nieważkości?
Nie można jednak przeprowadzić inwazji bez stosownego uzbrojenia. Koty są urodzonymi mordercami, są do tego świetnie wyposażone, jednak ich rozmiar pozwala im jedynie polować na drobną zwierzynę. Koty dzikie i wychodzące w dalszym ciągu jednak wykorzystują swoje umiejętności do destabilizacji naszego ekosystemu, zabijając dla przyjemności. Nowozelandczycy chyba przejrzeli koci spisek i w tym roku zaproponowali delegalizację kotów domowych. Lecz królicza nora jest dużo głębsza, a mruczący mordercy znaleźli sposoby, by poradzić sobie również z ludźmi. Zdarzyło ci się kiedyś, że kot przebiegł ci między nogami, niemal cię przewracając? Według raportu CDC, koty w samych tylko Stanach Zjednoczonych wysyłają ponad 10 tysięcy ludzi rocznie na ostry dyżur, z czego jedna trzecia to złamania spowodowane przez nasze małe, puchate kuleczki. To nie ich jedyna metoda przeciw ludzkości. Toksoplazmoza przenoszona przez koty jest szczególnie niebezpieczna dla płodu, powodując jego nieodwracalne uszkodzenia. Czy nie brzmi to jak doskonała broń biologiczna zaprojektowana do kontroli ludzkiej populacji?
Biologiczne drony z ewolucyjnymi cechami ułatwiającymi życie w nieważkości, na podstawie których budujemy sprzęt kosmiczny. Gdy kot gwałtownie gdzieś biegnie i się chowa, jaką mogę mieć pewność że nie potrzebuje chwili poza moim wzrokiem, by zdać raport do kosmicznego statku-matki? Pozostaje mieć tylko nadzieję, że więź, którą wykształciliśmy przez tysiące lat, wpłynęła na oprogramowanie kotów przynajmniej na tyle, by okazały nam choć odrobinę litości, gdy otrzymają sygnał, by rozpocząć inwazję.
Żadne dane źródłowe nie zostały zmyślone, lecz dzisiejsza opowieść jest pełna błędów myślowych i mało eleganckiej retoryki. Odpowiednio tkając nić wnioskowania łatwo wyprowadzić na manowce, i mam przypuszczenie graniczące z pewnością że znaleźliby się ludzie, dla których ten żart, jakim jest dzisiejszy odcinek, wystarczyłby do zasiania niepewności. Tak czy inaczej, pogłaszcz ode mnie swojego kota. Tak na wszelki wypadek.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz