Kosmita jaki jest, każdy widzi. Wielki łeb, szara skóra, oczy jak dojrzałe mango, palce niczym ukwiały i zawsze złe intencje. Nie o tym dzisiaj, dziś się zastanowimy nad tym, czemu to właśnie szarak stał się synonimem Obcego w dzisiejszym świecie.
Chcesz więdzieć więcej?
https://sprawdzam.studio/link/szaraki-howto jak zaprojektować naukowo wiarygodnego kosmitę?
https://sprawdzam.studio/link/szaraki-crowley ufolodzy czerpią pomysły z okultystów
Michael Shermer – The Skeptic Encyclopedia of Pseudoscience
Nim zacznę odcinek, chciałbym poruszyć dwie sprawy techniczne. Używasz Spotify, preferujesz YouTube, albo wolisz korzystać z podcastów na swoim iPhone? Podcast Sprawdzam! jest dostępny na większości popularnych platform, a linki do nich znajdziesz na stronie sprawdzam kropka studio. A nawet jeśli nie chcesz słuchać kolejnych Sprawdzamów na YouTube czy iTunes, będę bardzo wdzięczny jeśli zasubksybujesz, albo zostawisz ocenę. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo taka aktywność pomaga w promocji, a przecież jest tak wiele bzdur do obalenia i hipotez do zweryfikowania! Natomiast jeżeli nie znajdujesz podcastu Sprawdzam w swojej ulubionej aplikacji, daj mi znać – poruszę niebo i ziemię, aby trafić tam, gdzie będzie ci najwygodniej.
Druga rzecz, to pojawiło się kilka pytań o regularność podcastu. Myślę, że czas jasno się przyznać, że nie będę dążył do regularnych wydań, ponieważ dużo ważniejsze jest dla mnie wyprodukowanie odcinka wyczerpującego temat, niż narzucenie sobie rygoru wrzucania kolejnego nagrania cotygodniowo. Podchodząc do każdego tematu muszę sporo poczytać, a czasem sama lektura do odcinka mnie zainspiruje – i to właśnie było bazą do dzisiejszego epizodu. The Sceptic Encyclopedia of Pseudoscience zarzuciła mi dzisiejszy temat, i pewnie jeszcze kilka, które pojawią się w przyszłości, ale nie potrafiłem się oderwać od lektury i przygotować tego, co za chwilę usłyszysz.
W odcinku podcastu Sprawdzam dotyczącym porwania Betty i Barneya Hillów napomknąłem, że wizję wyglądu obcych małżeństwo zaczerpnęło z wyemitowanego krótko przed rzekomym porwaniem odcinka serialu science-fiction Po tamtej stronie.Pytaniem otwartym zostało jednak, skąd ekipa filmowa wpadła na pomysł szaraków z dużymi głowami i wielkimi oczami. Okazuje się, że koncepcja współczesnego kosmity-szaraka sięga dużo dalej niż sądziłem. Skąd się to wzięło i czy ma sens? Sprawdzam!
Spójność fizycznych właściwości kosmitów jest zadziwiająca. Podobne wizerunki pojawiały się w Archiwum X, samobójczej sekcie apokaliptycznej Wrota Niebios, w filmie z rzekomej autopsji kosmity, w Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia, czy w prześmiewczym South Parku. Najwyraźniej koncepcja szarego, łysego kurdupla z przerośniętymi oczami bardzo nam pasuje, mimo że we współczesnej kulturze nie brakuje nam innych pomysłów, choćby obcych z uniwersum Star Treka, czy braci reptilian wymyślonych przez Davida Icke’a. Dr John Mack, amerykański psychiatra po Harvardzie, a zarazem wielki propagator koncepcji licznych porwań ludzi przez kosmitów oraz autor książki Bliskie spotkania IV stopnia, nazywa szaraki za najczęściej pojawiającą się koncepcją wyglądu obcych, z jaką spotykał się w relacjach rzekomo porwanych osób. Ale nie będę się dziś zastanawiał, jaki cel mogłyby mieć istoty zdolne do podróży międzygwiezdnych w porywaniu ludzi z pospolitej planety, szturchaniu ich igłami i pobieraniu ich płynów ustrojowych. Dziś spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy rzekomi porwani przedawkowali Archiwum X, czy może Archiwum X przedawkowało relacje rzekomo porwanych… czy może jeszcze coś innego.
Koncepcja tego, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie jest stara jak ludzkość i ewoluowała wraz z nią. Przez długie tysiąclecia nie mieliśmy wiele ponad zwykłą wyobraźnię w opisie istot z gwiazd, jak i niewiele informacji zachowało się na tyle, byśmy mogli bez wątpliwości zrozumieć, co autor miał na myśli. Gdy jednak już dogadaliśmy się, co krąży wokół czego w naszym Układzie Słonecznym, i można było rozmawiać o innych planetach nie bojąc się o stryczek za herezję, pojawiły się fantastyczne historie o ich mieszkańcach. Opowiadały o przygodach dzielnych aeronautów, które opierały się na rzeczywistych historiach kolonistów. Kosmici nie przylatywali na Ziemię, to ludzkość leciała, by ich odkryć. Jak czytamy w pracach Emanuela Swedenborga, osiemnastowiecznego naukowca i filozofa, obcy w jego wizji podejrzanie kolorem skóry przypominali tubylców z innych kontynentów, którzy na swych planetach mieszkali w namiotach czy chatkach na drzewach. Kosmici opisywani pod koniec XIX wieku przez Kurta Lasswitza, niemieckiego pisarza uznawanego za prekursora literatury science-fiction, mieli jasną, nieco aryjską karnację. Czarno-białe rysunki i telewizja w późniejszych latach ugruntowały pozycję szaraka jako modelowego kosmity. Przykryło to koncepcję małych, zielonych ludzików, słodkiego określenia, którego korzenie sięgają starej Anglii, a które pierwotnie oznaczało gnomy, skrzaty i inne paranormalne istoty.
Wielka głowa jest koncepcją wynikającą z ciekawej interpretacji ewolucji. Na przełomie XIX i XX wieku było już zrozumiałe, dlaczego żyrafa ma długą szyję, bocian – długi dziób, a lew – wielkie kły. Większe znaczyło lepsze, więc mądry stwór musi mieć wielki czerep – mimo że dziś już wiemy, że jego objętość mózgu nie przekłada się za bardzo na jego wydajność. Niepraktyczny, ciężki łeb, zawieszony na chuderlawym ciele do dziś może nam się wydawać sensowym pomysłem… na pierwszy rzut oka. Pomysł chwycił jednak tak dobrze, że w fantastyce początku XX wieku spuchnięta czaszka była kluczowym elementem postaci obcego.
Wytłumaczenia dla ogromnych oczu nie znajdziemy w darwinizmie. Ogromne, jajowate patrzałki, wrażliwe, a zatem podatne na uszkodzenia, wydają się być na pierwszy rzut oka dopełnieniem bezsensownie wielkiej głowy. Przyglądając się jednak naszej kulturze, łatwo można dostrzec jak bardzo wyjątkowo traktujemy zmysł wzroku. Przyjrzę się czemuś, rzucę okiem na to, będę miał to na oku, obraz nędzy i rozpaczy, obraz podcastu Sprawdzam na tle rynku podcastów w Polsce. Mało tego, boski symbol to wszechwidzące oko, a nie wszechwęszący nos. Symbolika związana z widzeniem splata się mocno z bóstwami na przestrzeni wieków naszej historii. Gdy spojrzymy na czasy starożytne, granica między kosmitami a bogami rozmywa się. Nie znaczy to, że dawne bóstwa były obcymi. To my je stworzyliśmy na swój obraz i podobieństwo.
Szarak jest absurdalny biologicznie, stąd też zaczęły się pojawiać wyjaśnienia mówiące, że szaraki to roboty stworzone przez inną rasę kosmitów. Jako maszyny są jednak równie absurdalne – mają łatwą do uszkodzenia konstrukcję, głupio położony środek ciężkości i niezbyt praktyczne kończyny. Przypisywanie im humanoidalnych cech mogłoby mieć sens, jeśli ich projektanci dążyliby do stworzenia maszyny wyglądającej jak człowiek, żeby nie budzić naszych podejrzeń. A ciężko jest uwierzyć, że istoty zdolne do podróży międzygwiezdnych nie potrafią zrobić maszyn, które współcześnie produkuje się w Japonii.
Przede wszystkim – szarak jest obłędnie ludzki. Wystarczy spojrzeć na różnorodność naszej fauny. Kilka miliardów lat ewolucji, a w każdym jej roku miliardy miliardów czynników, które nią kierowały. Jest całkowicie nieprawdopodobnym, by zupełnie inne warunki, gdzieś w Kosmosie, uformowały łysego szympansa bez genitaliów. Patrząc na szaraka, patrzymy na siebie samych. Na naszą historię i kulturę. Na naszych niedouczonych przodków i na artystów pozbawionych wyobraźni.
Szarak może i nie ma biologicznego sensu, ale jest lekkostrawny. Może widzieć, mówić, podać rękę i złapać za pistolet. Jest łatwy, zarówno w tworzeniu, jak i w odbiorze. Szarak jest szablonem dla leniwych, jest kotletem schabowym, jest disco-polo, jest zestawem kosmetyków na prezent pod choinkę. Nie masz pomysłu? Bierzesz szaraka. Przez łatwość użycia tego szablonu zrobiło się ich zatrzęsienie, zarówno w popkulturze, jak i w opowieściach rzekomych świadków UFO. Tym bardziej doceniam dzieła twórców takich jak Stanisław Lem, który nie szczędził wyobraźni w kreatywnym tworzeniu alternatywnych światów i stworzeń.
Nie mam pojęcia, jak wyglądają istoty z innych światów. Ale jestem całkowicie pewien, że nasz ziemski szarak w niczym nie przypomina żadnej z nich. …
Druga rzecz, to pojawiło się kilka pytań o regularność podcastu. Myślę, że czas jasno się przyznać, że nie będę dążył do regularnych wydań, ponieważ dużo ważniejsze jest dla mnie wyprodukowanie odcinka wyczerpującego temat, niż narzucenie sobie rygoru wrzucania kolejnego nagrania cotygodniowo. Podchodząc do każdego tematu muszę sporo poczytać, a czasem sama lektura do odcinka mnie zainspiruje – i to właśnie było bazą do dzisiejszego epizodu. The Sceptic Encyclopedia of Pseudoscience zarzuciła mi dzisiejszy temat, i pewnie jeszcze kilka, które pojawią się w przyszłości, ale nie potrafiłem się oderwać od lektury i przygotować tego, co za chwilę usłyszysz.
W odcinku podcastu Sprawdzam dotyczącym porwania Betty i Barneya Hillów napomknąłem, że wizję wyglądu obcych małżeństwo zaczerpnęło z wyemitowanego krótko przed rzekomym porwaniem odcinka serialu science-fiction Po tamtej stronie.Pytaniem otwartym zostało jednak, skąd ekipa filmowa wpadła na pomysł szaraków z dużymi głowami i wielkimi oczami. Okazuje się, że koncepcja współczesnego kosmity-szaraka sięga dużo dalej niż sądziłem. Skąd się to wzięło i czy ma sens? Sprawdzam!
Spójność fizycznych właściwości kosmitów jest zadziwiająca. Podobne wizerunki pojawiały się w Archiwum X, samobójczej sekcie apokaliptycznej Wrota Niebios, w filmie z rzekomej autopsji kosmity, w Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia, czy w prześmiewczym South Parku. Najwyraźniej koncepcja szarego, łysego kurdupla z przerośniętymi oczami bardzo nam pasuje, mimo że we współczesnej kulturze nie brakuje nam innych pomysłów, choćby obcych z uniwersum Star Treka, czy braci reptilian wymyślonych przez Davida Icke’a. Dr John Mack, amerykański psychiatra po Harvardzie, a zarazem wielki propagator koncepcji licznych porwań ludzi przez kosmitów oraz autor książki Bliskie spotkania IV stopnia, nazywa szaraki za najczęściej pojawiającą się koncepcją wyglądu obcych, z jaką spotykał się w relacjach rzekomo porwanych osób. Ale nie będę się dziś zastanawiał, jaki cel mogłyby mieć istoty zdolne do podróży międzygwiezdnych w porywaniu ludzi z pospolitej planety, szturchaniu ich igłami i pobieraniu ich płynów ustrojowych. Dziś spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy rzekomi porwani przedawkowali Archiwum X, czy może Archiwum X przedawkowało relacje rzekomo porwanych… czy może jeszcze coś innego.
Koncepcja tego, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie jest stara jak ludzkość i ewoluowała wraz z nią. Przez długie tysiąclecia nie mieliśmy wiele ponad zwykłą wyobraźnię w opisie istot z gwiazd, jak i niewiele informacji zachowało się na tyle, byśmy mogli bez wątpliwości zrozumieć, co autor miał na myśli. Gdy jednak już dogadaliśmy się, co krąży wokół czego w naszym Układzie Słonecznym, i można było rozmawiać o innych planetach nie bojąc się o stryczek za herezję, pojawiły się fantastyczne historie o ich mieszkańcach. Opowiadały o przygodach dzielnych aeronautów, które opierały się na rzeczywistych historiach kolonistów. Kosmici nie przylatywali na Ziemię, to ludzkość leciała, by ich odkryć. Jak czytamy w pracach Emanuela Swedenborga, osiemnastowiecznego naukowca i filozofa, obcy w jego wizji podejrzanie kolorem skóry przypominali tubylców z innych kontynentów, którzy na swych planetach mieszkali w namiotach czy chatkach na drzewach. Kosmici opisywani pod koniec XIX wieku przez Kurta Lasswitza, niemieckiego pisarza uznawanego za prekursora literatury science-fiction, mieli jasną, nieco aryjską karnację. Czarno-białe rysunki i telewizja w późniejszych latach ugruntowały pozycję szaraka jako modelowego kosmity. Przykryło to koncepcję małych, zielonych ludzików, słodkiego określenia, którego korzenie sięgają starej Anglii, a które pierwotnie oznaczało gnomy, skrzaty i inne paranormalne istoty.
Wielka głowa jest koncepcją wynikającą z ciekawej interpretacji ewolucji. Na przełomie XIX i XX wieku było już zrozumiałe, dlaczego żyrafa ma długą szyję, bocian – długi dziób, a lew – wielkie kły. Większe znaczyło lepsze, więc mądry stwór musi mieć wielki czerep – mimo że dziś już wiemy, że jego objętość mózgu nie przekłada się za bardzo na jego wydajność. Niepraktyczny, ciężki łeb, zawieszony na chuderlawym ciele do dziś może nam się wydawać sensowym pomysłem… na pierwszy rzut oka. Pomysł chwycił jednak tak dobrze, że w fantastyce początku XX wieku spuchnięta czaszka była kluczowym elementem postaci obcego.
Wytłumaczenia dla ogromnych oczu nie znajdziemy w darwinizmie. Ogromne, jajowate patrzałki, wrażliwe, a zatem podatne na uszkodzenia, wydają się być na pierwszy rzut oka dopełnieniem bezsensownie wielkiej głowy. Przyglądając się jednak naszej kulturze, łatwo można dostrzec jak bardzo wyjątkowo traktujemy zmysł wzroku. Przyjrzę się czemuś, rzucę okiem na to, będę miał to na oku, obraz nędzy i rozpaczy, obraz podcastu Sprawdzam na tle rynku podcastów w Polsce. Mało tego, boski symbol to wszechwidzące oko, a nie wszechwęszący nos. Symbolika związana z widzeniem splata się mocno z bóstwami na przestrzeni wieków naszej historii. Gdy spojrzymy na czasy starożytne, granica między kosmitami a bogami rozmywa się. Nie znaczy to, że dawne bóstwa były obcymi. To my je stworzyliśmy na swój obraz i podobieństwo.
Szarak jest absurdalny biologicznie, stąd też zaczęły się pojawiać wyjaśnienia mówiące, że szaraki to roboty stworzone przez inną rasę kosmitów. Jako maszyny są jednak równie absurdalne – mają łatwą do uszkodzenia konstrukcję, głupio położony środek ciężkości i niezbyt praktyczne kończyny. Przypisywanie im humanoidalnych cech mogłoby mieć sens, jeśli ich projektanci dążyliby do stworzenia maszyny wyglądającej jak człowiek, żeby nie budzić naszych podejrzeń. A ciężko jest uwierzyć, że istoty zdolne do podróży międzygwiezdnych nie potrafią zrobić maszyn, które współcześnie produkuje się w Japonii.
Przede wszystkim – szarak jest obłędnie ludzki. Wystarczy spojrzeć na różnorodność naszej fauny. Kilka miliardów lat ewolucji, a w każdym jej roku miliardy miliardów czynników, które nią kierowały. Jest całkowicie nieprawdopodobnym, by zupełnie inne warunki, gdzieś w Kosmosie, uformowały łysego szympansa bez genitaliów. Patrząc na szaraka, patrzymy na siebie samych. Na naszą historię i kulturę. Na naszych niedouczonych przodków i na artystów pozbawionych wyobraźni.
Szarak może i nie ma biologicznego sensu, ale jest lekkostrawny. Może widzieć, mówić, podać rękę i złapać za pistolet. Jest łatwy, zarówno w tworzeniu, jak i w odbiorze. Szarak jest szablonem dla leniwych, jest kotletem schabowym, jest disco-polo, jest zestawem kosmetyków na prezent pod choinkę. Nie masz pomysłu? Bierzesz szaraka. Przez łatwość użycia tego szablonu zrobiło się ich zatrzęsienie, zarówno w popkulturze, jak i w opowieściach rzekomych świadków UFO. Tym bardziej doceniam dzieła twórców takich jak Stanisław Lem, który nie szczędził wyobraźni w kreatywnym tworzeniu alternatywnych światów i stworzeń.
Nie mam pojęcia, jak wyglądają istoty z innych światów. Ale jestem całkowicie pewien, że nasz ziemski szarak w niczym nie przypomina żadnej z nich. …
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz